Podobnie jak ludzie, winne krzewy osiągają szczyt swoich
możliwości około czterdziestki, chociaż w niektórych miejscach
osiemdziesięcioletni staruszkowie rodzą grona niebywałe. Jak na przykład w Chateau Lamartine, skąd
przywiozłem kilka win z apelacji Cahors.
Najlepsze z ich win - Expression - robione jest wyłącznie z krzaków ponad
osiemdziesięcioletnich, jednych z pierwszych zasadzonych w okolicach Cahors po pladze filoksery. Przeglądałem stare dokumenty, pokazane mi przez Alaina, właściciela winnicy, wyliczające winiarzy, którzy stracili wszystko przez owada, który o mało nie unicestwił całej kultury picia obszaru Morza Śródziemnego. Dokumenty sporządzone dla rządu Francji, który miał odwagę wziąć się za bary z tym problemem, rządu, który znalazł środki na walkę z zarazą i na pomoc dla producentów. Oczywiście część winnic bezpowrotnie zniknęła (ok. jednej trzeciej), rodzina Alaina przez 20 lat zajmowała się budownictwem, jednak po sprowadzeniu z Nowego Świata odmian odpornych na zarazę, rodzina Gayraud podjęła trud odbudowania winnic. Między innymi dzięki nim możemy cieszyć się nadal "czarnymi winami" z Cahors, opartymi o szczep Malbec, jakże często dziś nam znany wyłącznie z Argentyny.
osiemdziesięcioletnich, jednych z pierwszych zasadzonych w okolicach Cahors po pladze filoksery. Przeglądałem stare dokumenty, pokazane mi przez Alaina, właściciela winnicy, wyliczające winiarzy, którzy stracili wszystko przez owada, który o mało nie unicestwił całej kultury picia obszaru Morza Śródziemnego. Dokumenty sporządzone dla rządu Francji, który miał odwagę wziąć się za bary z tym problemem, rządu, który znalazł środki na walkę z zarazą i na pomoc dla producentów. Oczywiście część winnic bezpowrotnie zniknęła (ok. jednej trzeciej), rodzina Alaina przez 20 lat zajmowała się budownictwem, jednak po sprowadzeniu z Nowego Świata odmian odpornych na zarazę, rodzina Gayraud podjęła trud odbudowania winnic. Między innymi dzięki nim możemy cieszyć się nadal "czarnymi winami" z Cahors, opartymi o szczep Malbec, jakże często dziś nam znany wyłącznie z Argentyny.
Gdy próbowałem wina w Cahors zdumiony byłem tym, że smaki
jakie pojawiały się w kieliszku nie dawały się łatwo zdefiniować. Na pewno każdy wyczuje tam świeże owoce, najpewniej
śliwki, ale część tego, co się w tych winach dzieje sięgnęła głębiej w, zdawało
by się zapomniane, obszary doznań.
Wspomniałem dzieciństwo i aromaty być może ciast babci, być może kompotu
z przedszkola, który wtedy napawał mnie obrzydzeniem z racji rozgotowanych
owoców i niedostatku cieczy w szklance.
Teraz to wspomnienie obudzone zostało łykiem czarnego Malbeca. Dla takich wrażeń warto sprawić sobie cały
zapas butelek z Lamartine...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz