Gitara Fender Telecaster była jedną z pierwszych gitar
elektrycznych. Korpus to lita deska
klonowa, gryf przykręcony jest do niego trzema śrubami. Niezawodna, brzmi jak nic innego, nadal grają
na niej najlepsi gitarzyści, którzy za nic mają przemijający czas i nowinki
techniczne czyniące z Ibanezów i innych japońskich instrumentów cudeńka
technologii i elektroniki. Telecaster,
mimo że ciężki, brzmi wyjątkowo i nowoczesne tworzywa nie mają z nim
konkurencji.
Szwedzka stal nie ma sobie równych. Doceniają to setki tysięcy ludzi jeżdżących
SAAB'ami, czy Volvo. Noże myśliwskie
(S1), czy wojskowe (A1) z takiej stali są niezawodne, choć może nie wyglądają
szczególnie groźnie. Jakość kosztuje,
ale w przypadku szwedzkich wyrobów ich użytkownicy zgodnie pewnie potwierdzą,
że współczynnik ceny do jakości (value-for-money) jest korzystny i uczciwy.
Wina z Clos Centeilles do najtańszych nie należą. Nie są to też gwiazdy, o których pisze się w
magazynach winiarskich, niewielu wie, że istnieje apelacja Minervois w
południowo-zachodniej Francji. I tym
przypadku value-for-money jest rewelacyjne.
Unikalne wina, wypieszczone przez Patrycję Boyer-Domergue w posiadłości
Centeilles można kupić w rozsądnych cenach.
U mnie, ale też jednego z jej win napić się można w Charlotte, przy Placu Zbawiciela.
Patrycja niedawno mnie odwiedziła, pobieżnie zobaczyła
Warszawę, ciesząc się, że w Charlotte można napić się Campagne de
Centeilles. Urzekły ją wąwozy
kazimierskie, dokąd zabrałem ją i towarzyszącą jej córkę. Clos Centeilles ma we mnie swego ambasadora,
a Polska w Patrycji swojego.