Twardy musi być lud Umbrii.
Nie z powodu ekstremalnie trudnych warunków życia, czy uprawy roli. Na pewno cierpi ludność umbryjska z powodu
braku dostępu do morza - jest to jedyna taka prowincja w Italii. Twardości swej
nie zdobywa też z powodu gór wysokich i skalistych, bo choć góry tam są, to
jednak daje się tam sadzić i winorośl, i drzewa oliwne. Zima tam też nieszczególnie zjadliwa, ot raz
na kilka lat poprószy śnieg, nie pod każdą górkę da się wjechać Skodą Felicją -
sąsiad ma Nissana Navarrę, w razie kryzysu przywiezie i chleba, i innych
potrzebnych do przetrwania smakołyków.
Ale lud twardy jest, mimo niesprzyjających, bo jakże
korzystnych dla ludzkiej egzystencji, warunków.
Zwłaszcza w okolicach Montefalco i Bevagny lud twardy się stał i
kilkadziesiąt lat temu nauczył się z dziwacznego szczepu winnego o małych
owockach w grubachnej skórce tworzyć wino.
Podczas pierwszej wizyty w Montefalco wdepnąłem do enoteki w
rynku i poprosiłem właściciela, żeby wybrał dla mnie trzy różne wina, które
oddawałyby różnorodność tworzonego w okolicy Sagrantino. Dostałem od niego butelkę Arnaldo Caprai,
Fretelli Padri i czarną flaszkę z Azienda Benincasa. Jak zrozumiałem, powinienem pić je w tej
kolejności, od łagodnego i eleganckiego do tradycyjnego i szorstkiego. Tak też zrobiłem i przy tym ostatnim
pozostałem. Choć w ogóle jestem fanem
każdego Sagrantino, to jednak poetyka wina wytwarzanego przez braci Alimenti
(wnuków założyciela winnicy) urzekła mnie do tego stopnia, że ani myślę sięgać
po inne butelki. Twarda to poetyka,
która sprawia, że z każdym łykiem tego mocarnego trunku taniny atakują śluzówkę
podniebienia tak agresywnie, że mam poczucie jakby kurczenie się ścianek
nabłonka wciągało mi do wnętrza czaszki gałki oczne. Po każdym łyku z trudnością odrywam język od
podniebienia miękkiego w obawie, że się uduszę.
A jednocześnie, mimo twardości umbryjskiej poetyki wina, czekam na każdy
łyk niecierpliwie, dla wina tego bogactwa i tajemnic (ostatnio zaskoczyła mnie
butelka posmakiem skórki orzecha włoskiego).
Marco Alimenti należy do najtwardszych umbryjskich autochtonów, a jego
Sagrantino z alkoholem na poziomie 16,5% do najmocniejszych jego przykładów. Tak dużo alkoholu w innych winach może przeszkadzać, tu
jednak w zasadzie go nie czuć, tak mocny jest aromat trunku. Zaczyna to wino mieć i u nas swoich fanów, do
których i ja należę.
Wyprzedałem ostatnio cały zapas Sagrantino od
Dionigiego, więc pewnie nieco zamazał mi się w pamięci jego smak. Nie było gorsze od wina Alimentich, muszę
niedługo dokupić.
www.kanato.pl